Papua – Łamigłówkowa rywalizacja
Lubicie logiczne łamigłówki czy różnego rodzaju układanki wymagające od nas wyobraźni przestrzennej i wytężenia szarych komórek. Ja zdecydowanie tak i od czasu do czasu lubię spędzić przy nich odrobinę wolnego czasu. Bardzo cenię sobie chociażby świetną serię SmartGames, która prócz ciekawych i stopniowanych pod względem trudności wyzwań, wyróżnia się fantastyczną oprawą wizualną. Co jednak, gdyby przenieść taką układankę-łamigłówkę do formy wieloosobowej rywalizacji? Na tym właśnie skupia się bohaterka dzisiejszej recenzji – Papua, która w tym miesiącu miała swoją premierę za sprawą wydawnictwa Egmont.
Autorem gry jest Grzegorz Rejchtman, twórca międzynarodowego hitu Ubongo – gry będącej łamigłówką przeniesioną do formy planszówki, w której rywalizujemy o jak najszybsze zapełnienie wskazanego obszaru kafelkami rodem z kultowego Tetrisa. Gra od swojej premiery w 2003 roku zdobyła uznanie rzeszy graczy, zdobywając wiele nagród i wyróżnień, a sama seria rozwinęła się o wiele kolejnych pozycji jak chociażby Ubongo 3D, Ubongo Extreme czy Ubongo: Gra Karciana. No ale dość o Ubongo, przejdźmy do bohaterki dzisiejszej recenzji.
W trakcie rozgrywki każdy z graczy mając przed sobą zestaw 13 płytek mostów w wybranym przez siebie kolorze oraz planszę przedstawiającą dany układ czterech wysp, stara się jak najszybciej ułożyć na niej owe kafelki w taki sposób, aby połączyć wszystkie wyspy jedną nieprzerwaną drogą ze wskazanym za pomocą rzutu kostką polem startowym. Osoba, która dokona tego jako pierwsza krzyczy „Papua!”, a reszta graczy natychmiast przerywa układanie. Każda prawidłowo połączona wyspa daje nam 1 punkt zwycięstwa, tak więc w jednej rundzie możemy otrzymać maksymalnie 4 punkty. Oprócz tego gracz, który był najszybszy dobiera żeton bonusowy z dodatkowymi punktami (od 1 do 4), jednak nie ujawnia jego wartości do momentu zakończenia całej partii. Jak widać, warto się więc śpieszyć, niemniej jednak w przypadku pomyłki i niepoprawnego ułożenia mostów, gracz który ogłosił koniec rundy za karę oddaje jeden ze zdobytych wcześniej żetonów (jeśli oczywiście taki posiada).
Zdobyte punkty zaznaczamy przesuwając swoje pionki na torze punktacji i przechodzimy do kolejnej, rozgrywanej w analogiczny sposób rundy. Pobieramy więc ze stosu nowe plansze zadań, rzucamy kostką, aby wskazać pole startowe i ponownie przystępujemy do układania. Po rozegraniu 8 rund – tyle bowiem trwa cała partia – porównujemy osiągniętą liczbę punktów dodając do wyniku ewentualne punkty ze zdobytych żetonów bonusowych i wyłaniamy końcowego zwycięzcę.
Jak sami widzicie zasady gry są banalnie proste. Zasady mieszczą się na jednej kartce i ich tłumaczenie zajmuje raptem 2 minuty, więc po otwarciu pudełka błyskawicznie można przystąpić do rozgrywki. To niewątpliwie jedna z największych zalet gry. Ze względu na tak niski próg wejścia z grą bez problemu poradzą sobie również dzieci i dziadkowie. W Papuę może bez problemu zagrać każdy i każdy może przy niej dobrze spędzić czas, zakładając oczywiście że lubicie tego typu gry łamigłówkowe. To jeden z tych tytułów, który jest w stanie połączyć przy jednym stole kilka pokoleń.
Na szczęście mimo banalnych zasad, gra stawia przed nami pewne wyzwanie i niekiedy w trakcie układania musimy zatrzymać się i ciut dłużej pomyśleć jak rozwiązać daną łamigłówkę. Co więcej, dzięki 3 różnym poziomom trudności, rozgrywkę możemy dostosować w zależności od naszych potrzeb i umiejętności. Każda z plansz jest dwustronna – z jednej strony mamy wariant łatwiejszy, z drugiej nieco trudniejszy, gdzie dodatkowo znajduje się wulkan, który musimy ominąć łącząc wyspy. Oprócz tego mamy też wariant uproszczony, w którym naszym zadaniem jest połączenie trzech wysp zamiast czterech – jedna z nich jest losowo wyłączana z gry za pomocą specjalnego spinnera. Osobiście zabawa w tym wariancie nie sprawiała mi satysfakcji – zadania okazały się zwyczajnie zbyt proste, niemniej jednak dzięki takiej możliwości regulacji poziomu trudności, grając z młodszymi dziećmi, możemy ustalić że dorośli grają wersję trudniejszą, a dzieci łatwiejszą. W ten sposób szanse zostaną bardziej wyrównane i będziemy mogli rywalizować jak równy z równym. Bardzo fajnie, że o tym pomyślano.
Papua jest też grą bardzo szybką, co również należy policzyć na plus. Każda runda – w zależności od naszego tempa układania – zajmuje nam maksymalnie 1-2 minutki, a cała partia spokojnie zamyka się w pudełkowych 25 minutach. Z tego względu Papua może sprawdzić się jako rozgrzewka przed jakimś dłuższym i bardziej złożonym tytułem, jako jedna z wielu gier podczas planszówkowego spotkania czy po prostu jako szybka gra familijna, przy której miło spędzimy odrobinę wolnego czasu. Z perspektywy mechaniki nie ma też różnicy między rozgrywkami we dwie, trzy czy cztery osoby, jednak jak to w tego typu grach bywa – im więcej osób przy stole, tym zwyczajnie raźniej i weselej.
Jeśli zastanawia Was kwestia regrywalności to już uspokajam – w grze znajdują się 32 dwustronne plansze zadań, każda z nich posiada cztery pola startowe, od których możemy zacząć układanie, do tego mamy 3 poziomy trudności, co w efekcie daje nam aż 1280 kombinacji zadań do rozwiązania. O to, że dana łamigłówka trafi się komuś po raz drugi i będzie on pamiętał jak ją ułożyć naprawdę nie musicie się więc martwić. Z drugiej jednak strony za każdym razem robimy dokładnie to samo, więc musicie być świadomi, że zadania same w sobie nie zmieniają w żaden sposób rozgrywki. Nie znajdziecie tutaj żadnych mechanicznych twistów, które będą urozmaicały rozwiązywanie łamigłówek i zmuszały nas do wejścia na jeszcze wyższy poziom myślenia.
Z rzeczy, które nie do końca przypadły mi do gustu wskazałbym głównie sposób punktacji, a konkretnie związane z nią pobieranie żetonów bonusowych. Podobny element losowowy, tyle że związany z losowaniem kryształków obecny jest również w Ubongo. Przy dość wyrównanej grze to często one decydują o zwycięstwie, co nie każdemu może odpowiadać. Na szczęście – tak jak i we wspomnianym Ubongo – mamy do wyboru tryb, który eliminuje ten czynnik losowy – wtedy każdy taki żeton traktujemy równorzędnie jako 3 dodatkowe punkty. Jeśli zależy nam więc po prostu na dobrej zabawie to możemy zdecydować się na wariant „losowy”, który doda do rozgrywki trochę więcej emocji, natomiast jeśli oczekujemy, aby o końcowym rezultacie decydowały wyłącznie nasze umiejętności – wybierzmy mniej emocjonujący lecz bardziej sprawiedliwy tryb alternatywny.
Trochę szkoda też, że tytuł (podobnie jak zresztą jego starszy brat – Ubongo) przeznaczony jest tylko dla maksymalnie czterech graczy, bo tego typu gry świetnie sprawdzają się również w większym gronie. Plansz jest sporo, zadań do rozwiązania jeszcze więcej, więc tym bardziej, dołożenie tych 2-3 dodatkowych zestawów dla graczy nie stanowiłoby większego problemu i wyszłoby grze na plus.
Pozostaje jeszcze tylko odpowiedzieć na pytanie czy Papua jest lepsza od jej starszego brata – Ubongo? Cóż, ciężko wydać tutaj jednoznaczny wyrok. Jeśli Ubongo skradło Wasze serca i chcecie więcej takich rywalizacyjnych łamigłówek – polecam jak najbardziej sprawdzić bohaterkę dzisiejszej recenzji. Jeśli jednak grę opanowaliście do perfekcji i szukacie nieco większych wyzwań to Papua może nie spełnić do końca Waszych oczekiwań. W mojej opinii, zadania są tutaj nieco łatwiejsze, a przemawia za tym również fakt, że daną łamigłówkę rozwiązać można na więcej niż jeden sposób, podczas gdy w Ubongo istnieje tylko jedno rozwiązanie układanki.
Od strony wykonania recenzowanej grze ciężko cokolwiek zarzucić. Wszystkie elementy wykonane zostały z porządnej jakości materiałów oraz opatrzone są prostą i miłą dla oka szatą graficzną. Całość na dodatek mieści się w dużym, solidnym pudle ze świetną plastikową wypraską utrzymującą w porządku wszystkie komponenty. Cóż więcej dodać?
Podsumowanie
Krótko podsumowując, Papua to banalna od strony zasad lecz stawiająca przed nami pewne wyzwanie gra, która wystawia na próbę naszą szybkość i wyobraźnię przestrzenną. Gra jest bardzo szybka i dynamiczna, odnajdą się przy niej zarówno starsi jak i młodsi, a samo układanie płytek i poszukiwanie właściwej drogi łączącej wszystkie wyspy połączone z rywalizacją z innymi graczami sprawiło, że czas spędzony wraz z Papuą uważam za udany.
Egzemplarz do recenzji przekazało wydawnictwo Egmont