Alhambra – Nowe szaty klasyka

Recenzując kilka miesięcy temu nowe wydanie Carcassonne: Łowcy i Zbieracze wspominałem, że seria Carcassonne jest jednym z klasyków, który wprowadził w świat nowoczesnych planszówek ogromną liczbę graczy. Jednym z takich planszowych klasyków jest również bohaterka dzisiejszej recenzji – Alhambra. Ale mało tego, jest ona również chyba największym konkurentem wspomnianej serii w swojej kategorii wagowej i często właśnie te dwie gry są obiektem licznych porównań i dyskusji na temat tego, która z nich jest lepsza. Oba tytuły należą bowiem do rodziny gier kafelkowych, charakteryzuje je prostota zasad pozwalająca cieszyć się grą nawet totalnym nowicjuszom, którzy nie grają na co dzień w nowoczesne planszówki, posiadają całe mnóstwo dodatków urozmaicających rozgrywkę, których nie sposób jest wszystkich wymienić czy wreszcie – oba tytuły zostały laureatem prestiżowej nagrody Spiel des Jahres. Na szczęście gry mają też kilka bardzo znaczących różnic, które dają zupełnie inne wrażenia z rozgrywki, o czym przekonacie się z dalszej części dzisiejszej recenzji.

Alhambra swoją premierę miała w 2003 roku, a więc spory kawał czasu temu. Autorem gry jest niemiecki projektant Dirk Henn, który zasłynął przede wszystkim z właśnie omawianej dziś pozycji. Gra na przestrzeni lat zdobyła serca wielu graczy zyskując wiele prestiżowych nagród (w tym wspomnianą już nagrodę Spiel des Jahres 2003) oraz doczekała się naprawdę wielu dodatków, zarówno tych mniejszych jak i większych. Poza tym autor ogrom fanów zyskał też inną swoją produkcją, a mianowicie Shogunem z 2006 roku z obecną w nim słynną wieżą służącą do rozstrzygania bitew. Swoją drogą bardzo lubię Szoguna, jego polska edycja wydana przez Rebel.pl nadal znajduje się w mojej kolekcji i nie zamierzam się z nią rozstawać, pomimo że ostatnio już dawno tytuł ten nie lądował na moim stole. No ale wróćmy do Alhambry. Gra była już obecna na polskim rynku dobrych kilka lat temu, wpierw za rodzimą wersję odpowiadało wydawnictwo G3, później gra wróciła do polski za sprawą Rebela, a obecnie z kolei za tytuł ze stajni Queen Games odpowiada wydawnictwo Piatnik – to dzięki niemu od pewnego czasu możemy cieszyć się polskim wydaniem najnowszej edycji gry.

W tle Zamek w moim rodzinnym Kórniku 🙂

Tytułowa Alhambra to słynny arabski pałac (a właściwie to cały kompleks pałacowy) znajdujący się w Grenadzie położonej na terenie południowej Andaluzji w Hiszpanii. Zbudowany został w XIII wieku za panowania emirów z dynastii Nasrydów, a obecnie od 1984 roku obiekt ten wpisany jest na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO i uznawany za jeden z najpiękniejszych zabytków architektonicznych w Hiszpanii. Nawiązując do tematu gry, w trakcie partii każdy z graczy będzie budował swoją własną, tytułową Alhambrę wznosząc m.in wieże, pawilony i arkady czy zakładając przepiękne ogrody, a za każdy taki obiekt zapłacimy ekipom budowlanym pozyskiwanymi na bieżąco w trakcie gry – środkami pieniężnymi w odpowiedniej walucie. Nie róbmy sobie jednak złudzeń – klimatu budowania tutaj kompletnie nie poczujemy, bo tytuł jest typowym przedstawicielem eurogier, gdzie mechanika gra pierwsze skrzypce, a temat stanowi wyłącznie atrakcyjne tło dla rozgrywki.

Główna mechanika rozgrywki skupia się wokół przemyślanego dobierania i dokładania kafelków tworzących nasz pałac jak i umiejętnego zarządzania naszą ręką kart, która stanowi gotówkę konieczną do zakupu płytek. Obie te mechaniki – Tile Placement i Hand Managment – świetnie ze sobą współgrają tworząc grę bardzo prostą, ale zarazem zmuszającą do odrobiny kombinowania, o czym niebawem się przekonacie. Grę rozpoczynamy posiadając startową sumę pieniędzy oraz płytkę fontanny, od której rozpoczniemy budowę naszego pałacu. W swojej turze (a te rozgrywamy klasycznie według wskazówek zegara) możemy wykonać jedną z trzech dostępnych akcji. Są to:

  • Pobranie kart pieniędzy
  • Zakup żetonu budynku
  • Przebudowa swojej Alhambry

Na specjalnej planszy zawsze znajdują się 4 losowo dobrane z talii karty pieniędzy o wartości od 1 do 9 w czterech walutach (kolorach). Decydując się na pierwszą z wymienionych akcji możemy dodać do swojej ręki jedną wybraną kartę bądź kilka, o ile ich łączna wartość nie jest wyższa niż 5. Na pierwszy rzut oka wydaje się więc, że najlepiej jest brać karty o najwyższych nominałach, jednak sprawę znacznie zmienia ciekawy mechanizm związany z kupowaniem budynków, ale o tym za moment.

Dobór odpowiednich nominałów wraz z ich odpowiednim zarządzaniem to jeden z kluczowych elementów rozgrywki

Druga z dostępnych akcji pozwala właśnie zakupić nowy budynek do naszej Alhambry. W grze występuje 6 rodzajów budynków, a każdy z nich ma swoją cenę oznaczoną cyfrą na płytce. Na giełdzie budynków, gdzie dokonujemy zakupu znajduje się miejsce na cztery kafle budynków, ale każdy z nich przypisany jest do pola z inną walutą. Stąd też bardzo ważne jest to jakiego koloru karty pieniędzy będziemy pozyskiwać bo to określi możliwości wyboru interesującej nas płytki. Ale to nie wszystko, bo istotne są również wartości jakie zbieramy o czym wyżej wspominałem. Kupując budynek możemy oczywiście zapłacić cenę wyższą niż wskazana na kafelku, ale reszta nie zostanie nam wypłacona – taka sytuacja ma miejsce najczęściej w trakcie rozgrywki. Jeśli jednak zapłacimy dokładnie odliczoną kwotę, wówczas otrzymujemy bonus w postaci dodatkowego ruchu, tzn. ponownie możemy wykonać jedną z trzech dostępnych akcji. Teraz już wiecie dlaczego czasem warto zrezygnować z dobrania wysokowartościowej karty na rzecz drobnicy, która pozwoli nam nieco przyśpieszyć bądź nadgonić rywali w trakcie gry. Bardzo prosty zabieg, a powoduje, że nie można tak po prostu bezmyślnie brać wyłącznie najwyższe karty i liczyć na zwycięstwo.

Na giełdzie budynków zawsze możemy wybierać spośród czterech dostępnych kafelków

Zakupione kafelki budynków dokładamy do naszej Alhambry przestrzegając oczywiście kilku istotnych zasad, takich jak np. konieczność układania płytek wyłącznie w jednej orientacji czy możliwość dojścia do właśnie dołożonej płytki z kafelka startowego (spora część budowli posiada bowiem od 1 do 3 otaczających je murów). Równie dobrze jednak, zakupiony kafelek możemy odłożyć do swojej rezerwy i dołożyć go w późniejszym etapie partii. To kolejny element rozgrywki, który sprawia że prócz przemyślanego zarządzania pieniędzmi oraz kupowania kafelków, musimy jeszcze pomyśleć o tym by jak najrozsądniej lokować je na stole. Nie chcemy bowiem się „zablokować” w efekcie czego będziemy musieli tracić czas na przebudowę naszego pałacu – czyli ostatnią możliwą akcję do wykonania. W jej ramach możemy zamieniać miejscami dwa kafelki w naszym pałacu, przenieść płytkę z pałacu z powrotem do rezerwy bądź vice versa – dołożyć do pałacu wcześniej zakupioną lecz niewykorzystaną płytkę z rezerwy.

Z biegiem gry nasza Alhambra powiększa się o kolejne budynki i ogrody

No dobrze, wiemy jakie możliwości stoją przed nami w trakcie tury, pora więc odpowiedzieć na pytanie, za co otrzymujemy punkty w trakcie gry. Otóż, w trakcie rozgrywki – dokładając z talii na planszę kolejne karty pieniędzy – dwukrotnie w ciągu gry trafimy na specjalną kartę punktacji, wraz z którą następuje podliczenie punktów. Wówczas wszyscy porównujemy liczbę posiadanych w swojej Alhambrze budynków każdego typu i w oparciu o tabelkę przyznajemy odpowiednią liczbę punktów. W pierwszej rundzie tylko gracz z najwyższą liczbą kafli danego typu otrzymuje punkty, w drugiej – dwóch, zaś podczas trzeciej punktacji mającej miejsce na sam koniec rozgrywki – trzech graczy, lecz rzecz jasna każda kolejna osoba otrzymuje odpowiednio mniej punktów. Oprócz tego dodatkowe punkty otrzymujemy jeszcze za najdłuższy odcinek murów otaczających nasz kompleks pałacowy (1 odcinek to 1 punkt), tak więc z jednej strony mury są naszą „przeszkadzajką” w projektowaniu pałacu, z drugiej zaś chcemy stworzyć jak najdłuższy, nieprzerwany odcinek, by w trakcie każdej punktacji zyskać kilka czy nawet kilkanaście niezwykle cennych punktów zwycięstwa.

Tak zgrabnie zaprojektowany lecz jakże świetnie działający system punktacji sprawia, że w trakcie partii trwa nieustanna walka o upragnione kafelki, które będą pasować nam do naszej układanki. To też ciągłe przeciąganie liny na swoją stronę, by w momencie punktacji mieć więcej kafelków od naszych rywali i zgarnąć najwięcej punktów. Zdecydowanie czuć tutaj rywalizację, a nutkę napięcia dodaje też fakt, że nigdy do końca nie wiemy kiedy nastąpi moment podliczania punktów. Owszem, przed rozgrywką dzielimy karty pieniędzy na 5 równych stosów i karty punktacji wtasowujemy do drugiego i czwartego nim połączymy je w stos główny, więc widząc uszczuplającą się talię, domyślamy się kiedy mniej więcej to nastąpi, ale nie jesteśmy w stanie dokładnie tego przewidzieć.

Zasady gry – choć ciut bardziej złożone niż podstawowe Carcassonne, do którego Alhambra często jest porównywana – nadal pozostają bardzo proste, dzięki czemu grę wytłumaczymy w kilka minut niedzielnym graczom czy nawet kompletnym nowicjuszom. Mimo swojej prostoty, rozgrywka jednak oferuje nieco więcej możliwości kombinowania od swojego konkurenta. Oczywiście mocno przesadziłbym mówiąc, że Alhambra to pozycja przy której musimy wejść na niewiadomo jak wysoki poziom myślenia, bo to głównie gra familijna, ale dzięki konieczności planowania swoich działań na 3 płaszczyznach – zarządzaniu pieniędzmi, doborze odpowiednich kafelków oraz umiejętnym dokładaniu ich do pałacu tak, aby się nie zablokować – gra potrafi dostarczyć też sporo przyjemności graczom, którzy na co dzień preferują jednak bardziej wymagające tytuły. Alhambrę warto docenić też za to, że nie daje ona przewagi ogranym graczom, co często ma miejsce w tytułach, gdzie istotnym elementem rozgrywki są zdolności kart czy innych elementów, których znajomość konieczna jest do ich efektywnego wykorzystywania. Tutaj po wytłumaczeniu zasad wszystko staje się jasne i tak naprawdę wszyscy od pierwszej partii możemy rywalizować jak równy z równym.

Oczywiście swoje „trzy grosze” dokłada tutaj pewna losowość wynikająca tak z dokładania nowych kafelków na giełdę budynków jak i kart pieniędzy, przez co przed turą przeciwnika może czasem pojawić się coś, co akurat on potrzebuje, a my z kolei przez kilka ruchów nie będziemy mogli upolować upragnionego kafelka bądź nominału. Na szczęście takie sytuacje nie zdarzają się aż tak często, ale mimo to warto mieć ten fakt na uwadze, jeśli oczekujecie że będziecie w stanie zaplanować i realizować swoją strategię od początku do samego końca partii.

Wartym uwagi jest fakt, że w grę zagramy od 2 do nawet 6 graczy co nie zdarza się często nie licząc oczywiście gier stricte imprezowych. I choć gra spisuje się dobrze w każdym składzie, mnie najlepiej gra się w maksymalnie 4 osobowym gronie, gdyż wraz ze wzrostem liczby graczy ciężej jest cokolwiek zaplanować, raczej gramy bardziej tym co po prostu wpadnie nam w ręce, no i też oczekiwanie na swoją turę trochę się wydłuża. W mniejszym gronie jest w tym aspekcie znacznie lepiej, a i nasze pałace są znacznie bardziej okazałe. Z kolei jeśli chodzi o interakcję to uświadczymy ją, ale jedynie o charakterze pośrednim – nie możemy bowiem nikomu nic zniszczyć czy w jakikolwiek inny bezpośredni sposób wpłynąć na jego pałac oraz rękę kart. Ze względu system punktacji możemy natomiast – czy nawet wręcz musimy – nieustannie obserwować poczynania innych graczy i starać się czasem podbierać interesujące ich płytki czy nominały tak zdobyć przewagę i znaleźć się na wygranej pozycji.

Dodając jeszcze tylko kilka słów na temat regrywalności – w każdej grze kafle i karty dochodzą w innej kolejności co na pewno trochę różnicuje rozgrywki, niemniej w każdej partii wykorzystujemy dokładnie ten sam zestaw elementów i w gruncie rzeczy robimy to samo dostosowując się po prostu do tego co pojawia się na stole, więc pod tym względem gra nie wydaje się jakoś bardzo różnorodna. Mimo to jednak po zakończonej partii ma się ochotę na kolejne rozgrywki. Gra jest bowiem szalenie grywalna i to właśnie grywalność sprawia, że do Alhambry chce się wracać i za każdym razem gra się bardzo przyjemnie, no ale nie bez powodu tytuł ten jest uznawany za jeden z klasyków. A gdyby ktoś chciał jeszcze urozmaicić rozgrywkę może dokupić jeden z wielu dostępnych dodatków, które zostały wydane na przestrzeni ostatnich lat.

Nowsze szaty cesarza – kilka słów na temat wykonania

Nowa edycja Alhambry w stosunku do starszego wydania odznacza się bogatszą i nieco bardziej kolorową szatą graficzną, która – co istotne – nadal zachowuje swoją przejrzystość i czytelność w trakcie zabawy. Zamiast woreczka do losowania kafelków mamy tym razem tekturową wieżę, którą wpierw trzeba samodzielnie złożyć (na szczęście mieści się ona w całości w pudełku). A jeśli już o pudełku mowa to trzeba przyznać, że jest ono zdecydowanie za duże jak na niezbyt dużą zawartość jaką w nim znajdziemy. Rozumiem, że przewidziano też miejsce na dodatki, ale jednak całość spokojnie zmieściła by się w o połowę mniejszym pudle. Generalnie jednak zarówno od strony technicznej jak i estetycznej gra wykonana jest bardzo solidnie i nie można mieć w tym względzie żadnych zarzutów. Queen Games przyzwyczaiło nas do wysokiej jakości wydania swoich produktów i tym razem nie ma odstępstwa od tej reguły.

W pudełku jest zdecydowanie za dużo powietrza

Graficznie jednak gra cieszy oko

Tekturowa wieża służąca do przechowywania kafelków

Podsumowanie

Planszowe klasyki mają to do siebie, że pomimo upływu lat ich mechanika się nie starzeje i wciąż potrafią zachwycać kolejne pokolenia graczy. Tak właśnie jest z Alhambrą. To gra bardzo prosta, ale nie prostacka, posiadająca zgrabnie zaprojektowaną i świetnie działającą w praktyce mechanikę, dzięki której z przyjemnością rozgrywa się kolejne partie. Oczywiście klimat jest tutaj totalnie niewyczuwalny, a losowość potrafi czasem nieco uprzykrzyć nam życie, ale mimo to tytuł jest niezwykle grywalny i bardzo dobrze sprawdza się zarówno wśród casuali jak i tych bardziej doświadczonych graczy szukających czegoś lekkiego do pogrania czy to we własnym gronie czy z osobami stawiającymi swoje pierwsze kroki w świecie nowoczesnych planszówek.

Egzemplarz do recenzji przekazało wydawnictwo Piatnik

0 Udostępnień